Bakugan Fanon Wiki
Advertisement

Miłego czytaniaaa... :D

---

Kiedy reszta dostępnych osób z BakuGalaxy w końcu się przyczołgała, zjawił się również Alvin. Spotkanie miało miejsce w moim domu, więc wkurzyłam się gdy wszedł tak bez pozwolenia, ale postanowiłam mu odpuścić. Przedstawiłam mu wszystkich po kolei, potem zaprowadził nas do mojego ogrodu. Wyciągnął stalową kulę, która zaczęła wirować i wibrować w powietrzu.

- No to w drogę, nadchodzimy przygodoo! - krzyknął entuzjastycznie Luk. Wszyscy uśmiechnęliśmy się (oprócz Alvina, rzecz jasna) i już mieliśmy wyruszyć gdy usłyszałam donośny głos Kabuto.

Kabutooo

- No wiesz, idziesz se w świat i się nawet nie pożegnasz?

Chciałam go skarcić za wejście bez pozwolenia, jednak w ostatniej chwili ugryzłam się w język. Zadum zrobił na chwilę groźną minę, ale zaraz się uśmiechnął.

- Nie jesteś zły? - zapytałam.

- Gdybym za każdą taką sytuacje był zły, to równie dobrze mógłbym się obrazić już na całe życie. Poza tym, kto inny wytłumaczy co się z tobą dzieje gdy dostaniesz jakąś misje?

Alexy podeszła do niego i „klepnęła” go w plecy z takim rozmachem że chłopak zaliczył glebę.

- No to nie traćmy czasu! Komu w siekierę, temu droga w plecy!

- A nie przypadkiem „komu w drogę, temu siekiera w plecy”? Poza tym już trochę tu stoimy - zauważył Alvin. Pit zakrył twarz w dłoniach.

- O niee, jeszcze większy maruda niż Osa...

Oskar i Vestalianin zmierzyli go zimnym wzrokiem. Chcąc uniknąć kłótni, Ami szybko zmieniła temat.

Fw

- N-no to jak? Idziemy? Stojąc tu na pewno nie młodniejemy!

Luk już chciał wejść gdy nagle gwałtownie się zatrzymał.

- Panie przodem – powiedział i odsunął się trochę. Jednak gdy Alex weszła Luk wszedł po niej.

- Tsa, panie przodem – zaśmiał się Osa. Po nim weszli Pit, Ami i Alvin a potem my, po pożegnaniu się z Kabuto. Gdy weszła do portalu nikogo nie ujrzałam, co było bynajmniej dziwne. Krzyknęłam, ale nic nie usłyszałam, mój głos dosłownie rozpłynął się w powietrzu. Wokół mnie latały zielone światełka, które nuciły coś cichutko, razem tworząc chór. Muzyka była tak piękna i przyjemna, że miałam ochotę słuchać dalej, co oznaczała że musiałabym zostać, jednak widziałam że jeśli zostanę, utknę tu na zawsze. Zaczęłam wibrować powietrze wokół i w moich rękach utworzyła się kula. Nagle gwałtownie wybuchła, fala uderzeniowa odepchnęła mnie na parę metrów. Światełka rozproszyły się, aż w końcu zniknęły. Zamknęłam oczy i do końca nie wiedząc dlaczego straciłam przytomność. Obudziłam się na jakimś miękkim podłożu, nade mną było niebo.

- Uff, żyje... - westchnęłam i usiadłam na ziemi.

- Wszystko gra? - zapytała Tara.

- Hmm, no nie wiem. Nie powiedziałabym. Gdzie my jesteśmy? Ktoś tu jeszcze jest?

Odpowiedź na to ostanie pytanie dosłownie na mnie spadło, przygniatając mnie do ziemi.

- Człowieku chcesz mi kark skrę... Osa?

- Nie, różowy jednorożec.

Tymczasem trochę dalej... (narracja: Ami)

Ocknęłam się leżąc na czymś... lub na kimś. Gdy zobaczyłam, że tym czymś lub w tym przypadku kimś jest Peter szybko z niego zeszłam.

- Pit? Ty tu se leżysz, ale gdzie my jesteśmy?

W tym samym momencie trochę km. dalej... (narracja: Luk)

Poczułem, że leżę na czymś niezbyt miękkim. Otworzyłem oczy i ujrzałem...

- WĄŻ?! - krzyknąłem i zsunąłem się z gałęzi. W ostanie chwili złapałem się najniższej gałęzi i wylądowałem na nogach. Jednak nie przewidziałem że razem ze mną spadnie wąż... Do tego, nie spadł na mnie lecz na jedną osobę...

- TY... BARBARZYŃCO! WON MI Z ALEXY! - wrzasnąłem tak głośno że spłoszyłem wszystkie ptaki w najbliższej okolicy.

I przenosimy się jeszcze trochę dalej... (narracja: Rex)

Szedłem przez las, gdy nagle moim oczom ukazał się jakiś chłopak. Leżał jak nieżywy na kamieniu, z jego ręki kapała jakaś czerwona ciecz. Wyglądał mi jakoś znajomo, ale nie miałem pewności.

Rexio

- Sygg, znamy go?

- Nie, ale trzeba mu pomóc, Rex.

Wracamy do Oskara i Mei... (narracja: Mei)

- Em... Wygodnie ci?

- Noo, nawet. A co?

- Em, nic. A... Nie chce cię wyganiać albo coś...

- Ale?

- Mógłbyś ze mnie zejść?

Oskar jak oparzony zszedł ze mnie i od razu coś zwróciło jego uwagę.

- Co jest? - spytał Dharak i wszedł na jego ramię – Łał... Niezły widok.

- Co tam jest? - zaciekawiona podeszłam do nich – I co wy tu takiego wi... O łaa...

Trudno opisać co dokładnie widziałam, gdyż nigdy nie widziałam czegoś podobnego. Wyobraźcie sobie wielką polanę, całą zarośniętą czerwonymi kwiatami, przez którą płynie rzeka. Tu było mniej więcej tak samo tyle że rzeka była w powietrzu. Tara weszła na moje ramię i wydała z siebie krótkie westchnięcie zdumienia.

- Dobra, jak to powiedziała Alex „komu w siekierę, temu droga w plecy”. Trzeba zacząć działać – przypomniał Osa i poszedł pierwszą lepszą dróżką.

- No wiesz... zaczekałbyś.

- Przecież i tak wiem, że mnie dogonisz.

Uśmiechnęłam się i pobiegłam za nim.

Wracając do Ami i Pita... (narracja: Ami)

Usiadłam koło niego i czekałam aż się obudzi. Myślałam nad oblaniem go wodą, ale uznałam logicznie, że to bez sensu, szczególnie że bym musiała znaleźć wodę w nieznanym terenie. Minuty mijały, więc się trochę zmartwiłam... Nagle po czole Petera zaczęła chodzić gąsienica. Na początku ją zignorowałam ale potem pomyślałam „a jak jest jadowita i mu wejdzie do nosa?!”. Spojrzałam ze strachem na chłopaka. Za późno... Owad zaczął właśnie wędrówkę w jego nozdrzach. Krzyknęłam, a gwałtownie obudzony Peter podniósł się natychmiast.

AmisiaScary

- Co?! Gdzie?! Jak?! Kiedy?! Kto z kim?! Mam coś w nosie?!

- Czekaj, zaraz to wyciągnę! - oznajmiłam, wcześniej się nie zastanawiając nad treścią słów.

---

Zapowiedź:

Cześć, tu Pit! Zaczynają się dziać u wszystkich dziwne rzeczy. Trzeba się stąd szybko wydostać, i mam już nawet pomysł jak. Mam nadzieje że reszta osób na to wpadnie. Ponadto, dołącza do nas nowy wojownik! Nie przegapcie odcinka „Vierra, Nick i spółka atakują!”! To sayonara!

Mei: No i jeszcze wyciąganie gąsienicy z twojego nosa... xD

Advertisement