Bakugan Fanon Wiki
Advertisement

Apocalipsus stanął naprzeciwko swojego czarnego przeciwnika. Swoją dziurę w przedramieniu wypełnił nieroztopionym materiałem, który połyskiwał niebieskawym światłem. Nie miał prawej dłoni. Wykorzystał chwilę przerwy, aby zatamować krwotok.

- Całkiem nieźle walczysz człowiecze – odezwał się do Kruka – Ale i tak nie jesteś wart mojego zachodu, tylko się z tobą bawiłem

- Apocalipsus, nie wiesz o mnie jednej rzeczy, nie jestem leworęczny – powiedział przekładając miecz do prawej dłoni – Z drugiej strony, zadałem ci odpowiednie rany, nie powalczysz

- Tak sądzisz? – zdziwił się demon, którego materiał zmienił się w stalowe przedramię, naramiennik i dłoń – Zaklęcie polimformi zostało zakończone. Mam teraz części ciała z adamyntu, materiał z którego uczyniłeś swą zbroję, nie mylę się? Jednakże aura mojego materiału jest o wiele silniejsza, niż twojego, nie możesz zaprzeczyć.

- Nieważne, moim zadaniem nie było cię pokonać, dałeś się - zaśmiał się dumny siebie Kruk. Rada Ośmiu i sprzymierzeńcy zaczęli wytwarzać dookoła pola walki barierę ochronną

- Co wy knujecie? - przestraszył się Kapcios - Nie jesteście tacy głupi!

- A i owszem - odparł pełen dumy czarny mistrz, wypuszczając miecz z ręki. Ten zanim uderzył o wciąż palącą się ziemię, zniknął. Długowłosy szatyn zaczął wypowiadać słowa w języku tak dziwnym, że każda inna osoba złamałaby sobie język wymawiając to samo co on. Wraz z dźwiękiem, podążały ręce, które kreśliły znak pieczęci. Była to pieczęć klęski. Zamykała ofiarę w małej kulce, unieszkodliwiając ją. Demon nie zamierzał czekać, rzucił się na Kruka. Ten nadal wymawiając słowa inkantacji oraz kontynuując ruch rękoma zręcznie unikał naprawdę szybkich ciosów. Ostre pazury nowej dłoni impa przecinały powietrze niczym nóż przebijający się przez masło. Zwiększał swoją szybkość. Czarny rywal jednak skutecznie używał bezkomponentowej teleportacji, aby wspomagać się. Większość drużyny nadal tworzyła barierę, jednak Gefloy, Simon Stal i Zyntor pobiegli pomóc Krukowi. Ten natomiast pojawił się na głowie demona i przerwał zaklęcie, żeby zablokować na chwilę rdzeń kręgowy za pomocą odpowiedniego uścisku wspomaganego zaklęciem porażającym.

- Inuictus! Teraz! - wykrzyczał

Członkowie Rady Ośmiu nie spodziewali się tego. Nie wiedzieli, że stałem w ukryciu i przygotowywałem zaklęcie Wygnania. Nie zdołali uciec, Morgan chwilę wcześniej został odesłany do bazy, na polu walki zostali ledwo żywi ludzie. Gefloy użył nietypowego czaru, przerzucił całą swoją esencję Nighterusa...

do mnie...

Jego spontaniczna decycja nie była do końca przemyślana, ale nie miał wyboru, lepiej przekazać było esencję komuś, kto być może przekaże dalej, aniżeli oddać ją w ręce demonów.

Morgan obudził się, spał pod latarnią. Otoczyło go trzech motocykl owców. Byli w alejce, otaczały ich szare ściany. Szare od nieustającego deszczu. Woda sięgała do połowy łydek. Aż dziwne, że odważyli się na jeżdżenie motorami. Jeździli w okół kapitana. Jeden z nich rzucił łańcuchem. Ten jednak uchylił się, a następnie złapał broń i za jej pomocą zrzucił mężczyznę w skórze. Motor wjechał w ścianę. Drugi wyhamował i zeskoczył z maszyny. Wyjął z kieszeni nóż i zaczął iść w stronę dwójki. Morgan pomógł wstać przed chwilą zwalonemu mężczyźnie i powiedział:

- Nie szukam zwady, panowie. Czego ode mnie chcecie?

- Jak to czego? Mamony? - odpowiedział jeden z nich

- Muszę was rozczarować, nie mam pieniędzy - poinformował Morgan

- Więc weźmiemy sobie twoje życie - odezwał się nadal jeżdżący na motorze

- Pomimo tego, że sytuacja jest ciężka, postępujcie sprawiedliwie - poradził. Nie chcieli go słuchać, tylko się rzucili. On natomiast wymówił dwa słowa i zniknął im z oczu.

Advertisement